Strony

środa, 23 lipca 2014

Przygotowania do wyjazdu!

Bardzo dawno nie pisałam, ale musicie mi to wybaczyć. Wiem, że blog jest nowy, jeszcze raczkujący i praktycznie nic na nim nie ma, a ja powinnam robić wszystko aby jak najbardziej go wybić, jednak trzeba zwrócić uwagę na to, że są wakacje, a ja jestem przeciwniczką kiszenia się w domu przed komputerem gdy na dworze jest piękna pogoda. Praktycznie codziennie gdzieś wychodzę, jak jestem w domu to zajmuje się sobą.
Poza tym znacie to uczucie, że macie milion pomysłów na post, a gdy siadacie i go piszecie to nagle wszystko wam umyka? Ja tak właśnie mam, przed założeniem bloga miałam aż za dużo pomysłów, a teraz gdy zaczynam coś realizować to mi się nie podoba i jednak tego posta nie publikuję lub nawet przerywam w połowie pisania, bo temat mi nagle przestaje pasować. Głupie.
Chciałabym również podziękować za tak duży odzew pomimo tego, że tak mało tu robię. To na prawdę motywuje!

~~

Czeka mnie teraz długi tydzień, ponieważ 30 lipca wyjeżdżam do Włoch, a dokładnie do uroczego miasteczka zwanego Cesenatico.
Już wczoraj powoli zaczęłam myśleć o sprawach z tym związanych i pojechałam na zakupy typowo kosmetyczne. Teraz w sklepach można trafić na na prawdę fajne przeceny i jest wiele produktów w wersji mini, które na wyjazd są idealne! Zastanawiam się jeszcze nad zakupem mgiełki do ciała w Hebe, ponieważ była malutka i miała na prawdę fajną cenę, na wyjazd wręcz idealna. Martwię się jednak, że zapach będzie trochę zbyt słodki. Nie przedłużając pokazuję co udało mi się kupić.

Żel pod prysznic Original Source Mango & Makadamia, 250ml
Rossman, 4,99zł z przeceny.

Lakiery do paznokci Golden Rose Color Expert, 10,2ml
Nr 34 (bordowy) i nr 49 (Pomarańczowy), sklepik osiedlowy, 5zł/szt.

Lakiery do paznokci Life Nail Lacquer, 10ml
Nr 03 (Czarny) i Nr 36 (Pudrowy róż), SuperPharm, 6,99zl/szt.

Pasta do zębów Vademecum 2in1 WhiteFresh, 75ml
Real, 4,99zł

Dodatkowo w Rossmanie zakupiłam dwie kosmetyczki - jedna większa, przeźroczysta, której niestety nie posiadam zdjęć i druga mniejsza, pomarańczowa  półprzeźroczysta. Zapewne większą wykorzystam do przewiezienia mniejszych rzeczy w kosmetyczce, a pomarańczowa zostanie w bagażu podręcznym z lekami, plastrami i innymi przydatnymi drobiazgami.

Plastikowa kosmetyczka
Rossman, około 2zł

Jeszcze wiele rzeczy zapewne dokupię, ale to takie wstępne przygotowanie. Postaram się również zrecenzować lakiery do paznokci, w bordowym już się zakochałam - szukałam takiego od dawna, a ten jest idealny! Bardzo dobrze czuje się z nim na dłoniach. 

Czy jest coś co możecie mi jeszcze polecić na taki 11 dniowy wyjazd do Włoch? Oczywiście kremy z filtrem i balsamy po opalaniu obowiązkowo, szampon i odżywka do włosów też, ale to już posiadam. Może byliście i jest coś szczególnego co może mi się przydać? Nie koniecznie muszą być to kosmetyki. Byłabym wdzięczna za wszystkie wskazówki! :)

~~

Wygrałam konkurs na blogu nadi-natii.blogspot.com i właśnie czekam aż przyjdzie do mnie przesyłka. Bardzo spodobały mi się okulary, mam nadzieję, że jako posiadaczka okrągłej twarzy będzie mi w nich dobrze, ale myślę, że tak, ponieważ są bardziej kwadratowe.

Jutro na godzinę 12 mam umówionego fryzjera. Będę robiła ombre aby pozbyć się brzydkiego przejścia pomiędzy włosami farbowanymi a moim odrostem i podetnę końcówki.

Za równy tydzień - dokładnie 30 lipca miną dwa miesiące odkąd odstawiłam na dobre prostownice i zaczęłam dbać o włosy. Są wyraźne miększe, przyjemniejsze w dotyku, sypkie i mniej puszące się, ale nadal poniszczone, a końcówki pamiętają czasy rozjaśniania na całej długości. Mimo wszystko jest dużo lepiej. Jutrzejszy fryzjer jest zakończeniem farbowania i niszczenia ich, ponieważ dzięki ombre (na prawdę bardzo delikatnym, bo nie mam dużej różnicy między odrostem a końcówkami), nie będę musiała już nic z nimi robić poza podcinaniem i spokojnie będę je zapuszczać. Myślę nawet, że napiszę post o mojej pielęgnacji włosów. :)

~~

Co sądzicie o jakości zdjęć? Były robione moim telefonem i na dodatek późno w nocy przy sztucznym świetle, ponieważ w dzień nie miałam czasu, a rozładowały mi się baterie do aparatu. Myślicie, że jakość jest na tyle dobra, że mogę spokojnie wykorzystywać mój telefon do robienia zdjęć na bloga? :)

poniedziałek, 14 lipca 2014

Samoakceptacja - czy to takie trudne?

Znam wiele ludzi.
Każdy kogo znam ma kompleksy. Różniące się od siebie, takie same, ale nadal kompleksy. Nikt nie akceptuje siebie w pełni, nie potrafi powiedzieć "jestem zadowolona ze swojego wyglądu/charakteru" ze szczerością i przekonaniem w głosie. Przeraża mnie to. A jeszcze bardziej przeraża mnie podejście tych ludzi do samych siebie.

Ja też mam niedoskonałości, nie wszystko w moim ciele mi pasuje, chciałabym być szczuplejsza i mieć zgrabniejsze i dłuższe nogi, mniej odstające uszy, dłuższe palce u rąk, a moja dolna warga jest z jednej strony bardziej wydajna niż z drugiej co tworzy asymetrię gdy ich odpowiednio nie ułożę/nie uśmiechnę się.
I mam to gdzieś.
Pomimo takich nóg ubieram krótkie spodenki i do nich trampki, co podobno jest kategorycznie zabronione przy krótkich nogach i dodatkowo niezgrabnych. Maluję usta szminką czy błyszczykiem aby nadać im ładny kolor czy podkreślić naturalny kształt, bo uważam, że usta są u mnie największym atutem zaraz po oczach. Na palce u rąk nakładam pierścionki i maluje paznokcie, bo to lubię, a włosy spinam i odsłaniam uszy bo bym musiała być nieźle szurnięta, aby w 30-stopniowy upał z uporem maniaka chodzić z rozpuszczonymi włosami, bo ktoś zobaczy moje uszy! Nie dajmy się zwariować, proszę.

Tak samo jest z odchudzaniem - ja też bym chciała mieć kilka centymetrów (nie kilogramów!) mniej w kilku miejscach. Dlaczego nie kilogramów? Spójrzcie na zdjęcie niżej. Właśnie to zdjęcie zmieniło mój pogląd na wszystko. Osobiście uważam, że przy wadzę 63kg ta dziewczyna wygląda zdrowo (!), jest szczupła i zadbana, a przy 59 jest trochę... wychudzona.

A mimo tego, że chcę stracić centymetry siedzę sobie właśnie przed komputerem, jem duże śniadanie (o godzinie 13, bo mogę, po co komu regularne godziny posiłków*) w formie płatków z mlekiem, które na opakowaniu mają uroczy dopisek "fit", a pod spodem "ryżowo-pszenne z truskawkami i czekoladą" i się tym kompletnie nie przejmuje.

Jesteś niska, masz krótkie nogi, figurę, której byś nie chciała, brzydkie włosy czy małe cycki? To fajnie, bo na świecie jest tysiące innych ludzi, którzy mają takie same kompleksy jak Ty. Więc po co to komu? Zaakceptuj wzrost, bo jego magicznie nie zmienisz, krótkie nogi, bo taki Twój urok, z figury zrób atut, a o włosach trochę poczytaj, zacznij o nie dbać zgodnie z ich naturą i nawet nie myśl o sztucznych cyckach, bo to jest straszne, mam ciarki na samą myśl, brr...

Czy to naprawdę jest takie trudne, aby zaakceptować siebie i rzeczy, których nie da się zmienić? Nie lepiej powiedzieć "dobra, mam krótkie i niezgrabne nogi, ale się tym nie przejmuję i za to mam ładny brzuch i fajne oczy"? Czy na prawdę macie zamiar przez całe życie sobie wypominać coś, na co nie macie wpływu? Przejdzie wam za kilka/kilkanaście lat i sobie powiecie "ale ja byłam głupia", gwarantuje.

Męczy mnie już czytanie o braku akceptacji, bo to wcale nie jest trudne, a ułatwia życie i chciałam o tym napisać. Post w formie takiego jak by apelu do wszystkich, którzy go przeczytają i mają kompleksy. Mam nadzieję że choć jedna osoba się ze mną zgodzi i postara się coś zmienić w swoim toku myślenia.

*użyłam tutaj sarkazmu, regularne godziny posiłków są bardzo ważne i polecam wszystkim się tego trzymać.

czwartek, 10 lipca 2014

Hi.

Zaczęły się wakacje, a ja po raz kolejny pomyślałam, aby założyć bloga.
Kwestia blogowania męczy mnie już od dłuższego czasu, ciągle mam jakieś pomysły na posty lub przeglądając inne blogi myślę "fajnie by było być rozpoznawalnym tak jak <tu wstaw jakiegoś blogera>". Chciałabym w jakiś sposób zaistnieć w internecie. Stworzyć swój własny mały kącik w którym będę pisać to, co mi ślina na język (klawiaturę?) przyniesie, wdawać się w dyskusję z czytelnikami i wymieniać poglądy. Nie zrozumcie mnie źle, nie chcę stworzyć kolejnej armii, które będą tworzyć dziwne nazwy typu "kwiatonator" czy "belieber" - nie mam nic do tych wykonawców, po prostu idea fandom'ów jest dla mnie dziwna.

"Dobra, chcesz mieć bloga, wszystko fajnie, ale co chcesz na nim pisać?" 
Tutaj zaczyna się problem. Wszędzie widzę tematy, o których chciałabym napisać, ale po głębszym przemyśleniu jeden nie trzyma się drugiego. Są z całkiem różnych dziedzin i mogą trafiać do bardzo różnych odbiorców. Właśnie przez to nie zakładałam bloga - nie wiedziałam jak się za to zabrać, aby tworzyło całość.

"To znaczy, że teraz już wiesz?"
Najzabawniejsze jest to, że nie. Postanowiłam stworzyć typowo lifestyle'owy blog, na którym będzie to co akurat mi się spodoba. Prowadziłam kiedyś blog typowo pamiętnikowy, opisywałam na nim ciekawsze wydarzenia z mojego życia. Szło mi dobrze, na prawdę. Posty czytało się lekko, były humorystyczne, a czytelność była spora jak na tak krótką działalność, ale, no właśnie - zawsze jakieś "ale". Pisałam tylko o tym jak spędziłam czas, bo próbowałam ograniczyć się do jednej tematyki. Zaowocowało to tym, że z bloga zrezygnowałam. Sama zamknęłam się w klatce, a było tyle tematów, które chciałam poruszyć, że mnie to przytłaczało. Jednocześnie nie chciałam zakładać kolejnych i kolejnych witryn, bo prędzej czy później umarły by śmiercią naturalną. W taki właśnie sposób narodził się ten blog - zlepek wszystkiego, czego nie mogłam (ze swojej własnej głupoty) zrobić wcześniej, bo narzuciłam sobie jakieś głupie ograniczenia.

"Co konkretnie będzie na blogu?"
Nie odpowiem na to pytanie jakoś konkretnie, bo nie mam pojęcia. To, co akurat uznam za ciekawe i godne podzielenia się z potencjalnymi czytelnikami.

"Wiemy już sporo o blogu, ale nadal nie mamy pojęcia kim jesteś. Więc?"
Więc zapraszam tutaj do zakładki "o mnie" - szczegółowo opisałam siebie, aby nikt nie miał wrażenia, że czyta słowa jakiegoś bota.